Ostatnio obrodziło w materiaTofield Lions Car Showły z za wielkiej wody. Dziś przedstawiamy relację naszej polsko-kanadyjskiej załogi ze zlotu Tofield Lions Car Show. W tym niedużym miasteczku oddalonym o 30 min jazdy od Edmonton odbył się pokaz o jakże znamiennym tytule "Show n' Shine". Nasza załoga spodziewała się błyszczących hot-rodów z wściekłymi płomieniami na maskach i silnikami o pojemności wywrotki z kopalni Bełchatów, Fordów A z płaskimi kabinami ala Liaz, perłowych lakierów i oślepiających felg, płaskoglebów i.... wszystko to było aczkolwiek nie w takiej ilości jak się spodziewali.
Dużym zaskoczeniem była dosyć liczna reprezentacja pojazdów spoza kontynentu amerykańskiego w tym najliczniejsza reprezentacja anglików spod znaku MG.
Ciekawy jest format imprezy. Właściciele pojazdów rejestrują się na 1,5 godz. przed rozpoczęciem, płacą 20 kanadyjski dolarów za co dostają naleśniki do jedzenia, formularz który powinni wypełnić z danymi samochodu i nr. Następnie stawiają samochód na głównej ulicy tego miasteczka, rozkładają foteliki i pozwalają przez 3 godz. podziwiać zwiedzającym a potem rozjeżdżają się do domów. Ciekawe czy u nas tak formuła by się przyjęła? Przekrój pojazdów był naprawdę spory, zgłosiło się ponad 160 pojazdów. Było też oczywiście sporo typowych amerykańskich klasyków.
zdjęcia: Bert (Kanada) Daniel G. (Polska)
tekst na podstawie relacji: szis